7 pytań do… Rafała Grzelaka
Rafał Grzelak w ekstraklasie zadebiutował w październiku 2006 w barwach Wisły Płock, ale tak naprawdę zaistniał w niej niemal dekadę później, już w Koronie Kielce. Wychowanek Wkry Radzanów stał się ważnym ogniwem zespołu żółto-czerwonych, a ostatnio zaliczył popisową partię z Wisłą Kraków (3:2). Grzelak ubolewa, że Koronę opuszcza trener Maciej Bartoszek, ale zapewnia, że szatnia jak najlepiej przyjmie jego następcę.
Jesteś zadowolony z sezonu 2016/17 w swoim wykonaniu?
Rafał Grzelak: Na pewno mogło być jeszcze lepiej, ambitny człowiek zawsze mierzy jak najwyżej. Cieszę się jednak z ustabilizowania pozycji w zespole Korony, że coś mu oferuje. Jeśli chodzi o drużynę Korony dostaliśmy się do grupy mistrzowskiej, a wiadomo jak wyglądało nasze położenie wcześniej. Wpadliśmy w dołek formy jeszcze za trenera Wilmana, lecz z niego się wygrzebaliśmy. Każda drużyna przeżywa swoje gorsze okresy, ale najważniejsze, że myśmy z tego wybrnęli.
Więcej się nie dało wycisnąć?
Gdybanie już nie ma sensu. W piłce różnie bywa, a nie zanosiło się choćby po takiej klęsce jak z Cracovią 0:6, że dostaniemy się do grupy mistrzowskiej. Czuliśmy się wtedy upokorzeni, a dziś my gramy z Legią, a Pasy bronią się przed spadkiem.
Zostaniesz w Koronie na kolejny sezon?
Sprawa jest otwarta, słyszałem, że ktoś tam się mną interesuje, ale Korona ma pierwszeństwo. Czuje się mocno związany z tym klubem, miastem. Wiele zawdzięczam Koronie, ale myślę, że swoją postawą na boisku jakoś się za to rewanżuje.
Nowy trener może liczyć na pozytywne przyjęcie szatni?
Nikt nie będzie utrudniał pracy trenerowi, jedziemy przecież na tym samym wózku. Obecna świetna atmosfera w Koronie została zbudowana poprzez wyniki. Wrócili kibice i chcemy kontynuować dzieło, rozwijać się dalej jako zespół.
Ucieszyliście się z powrotu Młyna?
To nasz dwunasty zawodnik. Dla wiernych fanów gra się w piłkę, a od spotkania z Termaliką na stadion w Kielcach wróciła fantastyczna atmosfera. Fajnie to wszystko wygląda, a będzie jeszcze lepiej, jestem przekonany.
Zapomniałeś o swojej spince z grupą kibiców po jednym ze spotkań Korony?
To nie byli kibice. Przyczepili się do mnie, gdy rozdawałem dzieciom autografy, wyzwali, ale nie pozwoliłem sobie na takie traktowanie i wygarnąłem co o nich myślę. Cenię sobie konstruktywną krytykę, zapraszam każdego po treningach, jeśli chce porozmawiać i przyjmę wszelkie uwagi. Nie może mnie jednak jeden czy drugi idiota bezkarnie obrażać. Szanuje normalnych fanów i cieszę się, że tak interesują się losami Korony. To bardzo pozytywne miasto, w którym panuje fajny klimat dla futbolu.
Kto wygra finał Ligi Mistrzów, Real Madryt, czy Juventus?
Real 2:1. Ja zawsze byłem i będę Królewski. /JKM/ Fot. Radek Piasecki