Patrycja Szumska: Kocham futbol
Kiedyś nie mogła przeboleć niezrozumiałej decyzji o likwidacji sekcji piłki nożnej w Koronie Kielce, ale nie zrezygnowała przez to z uprawiania ukochanej dyscypliny sportu. Patrycja Szumska, wychowanka żółto-czerwonych potem swoją pasję realizowała w MUKS Tomaszów Mazowiecki, a obecnie zalicza się do grona liderek drugoligowej Moravii. Choć do kopania musi dokładać, nie myśli o rezygnacji, ba, jeszcze stawia sobie ambitne cele.
Gra w piłkę nożną to odpowiednie zajęcie dla Ciebie?
Patrycja Szumska: Futbol to coś, co kocham, taka odskocznia od codziennych życiowych problemów. Uganiam się za piłką od piątego roku życia. Najpierw grałam z chłopakami pod blokiem, potem trafiłam do sekcji Korony Kielce i poznałam smak prawdziwej sportowej rywalizacji.
Dziś tej Korony żal?
Bardzo. Co roku spotykam się z koleżankami, z którymi grałam w Koronie i ubolewamy nad rozwiązaniem sekcji. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego do tego doszło i nawet nie byliśmy w stanie z tym powalczyć. Ot, jakiś urzędnik podjął decyzję i do widzenia. Mieliśmy fajny zespół, dobrego, ambitnego trenera Marka Mierzwę, utrzymałyśmy się po zaciętej walce w pierwszej lidze i nagle przyszła nowina o wycofaniu z rozgrywek.
Nie było szans uratować ekipy dziewczyn Korony?
Rodzice chcieli pomóc, ale nie było z kim na ten temat rozmawiać. Nie wiemy co za tym stało, po prostu ktoś chciał się nas pozbyć. Na mecze dziewczyn Korony przychodzili kibice, rodziło się coś fajnego, a tu nagle… Byłyśmy bardzo młode i ciężko nam było przeboleć rozwiązanie sekcji, niestety czasu się już nie cofnie. Korona straciła fajną wizytówkę swojej męskiej ekipy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Przydałby się wymóg posiadania żeńskiej drużyny dla klubów piłkarskiej ekstraklasy?
Na pewno pomógłby w rozwoju futbolu kobiecego, ale też zyskałaby męska ekstraklasa. Kobiety też potrafią przyciągać na mecze sporo fanów. Według mnie to trochę obciach dla Kielc, że w Morawicy jest druga liga pań, a w mieście wojewódzkim nie ma. Liczę, że na pomoc żeńskiej piłce przyjdzie PZPN, może UEFA, a zajmą się nią poważni, odpowiedzialni ludzie.
Denerwują was lekceważące opinie o kobiecej piłce?
Coraz rzadziej je słychać, ale nie ma się co przejmować dyletantami. My robimy swoje, realizujemy się i gramy w piłkę dla przyjemności. Nie zarabiamy po 50 tysięcy złotych miesięcznie, nawet nie marzymy o małej części tego, pragniemy tylko by piłkę kobiecą nie traktować po macoszemu. Przykłady Kasi Kiedrzynek i Ewy Pajor udowadniają, że można w futbolu zajść daleko i zaistnieć w mediach, ale panie mają zdecydowanie bardziej wyboistą drogę od panów. Nie słyszałam, żeby Świętokrzyski Związek Piłki Nożnej pomagał coś żeńskim sekcjom, zresztą teraz nie ma wyborów, to po co… Są różne instytucje i jeżeli mogą to chociaż liczymy na jakieś ułatwienia dla kobiet ganiających za futbolówką. Fajnie, że chociaż pojawiają się jakieś turnieje żeńskie, dzięki temu ktoś nas zauważy.
Jakie cele stawiasz sobie w piłce?
Trzeba się teraz z Moravią utrzymać w drugiej lidze, bo spadek mógłby mocno zahamować naszą drużynę. To podstawa.
Jak ty to robisz, że strzelasz tyle goli w turniejach?
W klubie występuje na pozycji stopera i mam rzadko okazję do zdobywania bramek. Nie jestem szybkościowcem, a na turniejach gram bliżej bramki rywala i mogę się wykazać. Jakoś się odnajduje, a ktoś gole strzelać musi.
Ostatnio na turnieju trójek na osiedlu Bocianek trafiałaś seryjnie. Im mniejsze boisko, tym lepiej się czujesz?
Lubię halowe odmiany futbolu, czy gram na AMP-ach, czy w trójkach piłka wpada często po moich uderzeniach do siatki. A gram, tam gdzie wystawiają mnie trenerzy. /JKM/ Fot. Karol Barwicki