Samburski: Partyzant powinien być wyżej
Partyzant Radoszyce zajmuje w czwartej lidze dwunaste miejsce po rundzie jesiennej, ale zdaniem jego czołowego zawodnika, Grzegorza Samburskiego powinien być znacznie wyżej. Grupa graczy Partyzanta pokazała się ze znakomitej strony w trójkach, zajmując trzecie miejsce w Turnieju Grudniowym 2016 i zaczynając rok 2017 triumfem w Pucharze Radnej Agaty Wojdy. Oczywiście z udziałem Grzegorza Samburskiego.
W co mierzy w rundzie wiosennej Partyzant Radoszyce?
Grzegorz Samburski: Trzeba ugrać jak najwięcej punktów, lepiej wypaść niż jesienią. 19 punktów zdobytych to nie jest, jak na skład jaki posiadamy oszałamiający dorobek. Na papierze wyglądamy fajnie, wielu chłopaków ma za sobą występy w dobrych klubach, ale zaliczaliśmy głupie wpadki. Owszem, zdarzały się bardzo dobre występy, choćby z Pogonią Staszów wygrany 3:0, lecz znacznie za mało. Powinniśmy prezentować się pewniej w obronie, tracić mniej bramek i przede wszystkim unikać dużej ilości błędów indywidualnych.
Poziom czwartej ligi świętokrzyskiej się podnosi?
W porównaniu do poprzedniego sezonu zdecydowanie tak. Doszli mocni spadkowicze z trzeciej lidze, w praktycznie niezmienionych składach, kandydaci do awansu się powzmacniali. Każda drużyna ma w swojej kadrze doświadczonych piłkarzy, też ogranych na wyższych szczeblach i to korzystnie wpływa na poziom rozgrywek. Uważam, że tabela nie kłamie, lecz nie można wykluczać w niej riszta w trakcie rundy rewanżowej, zapowiadającej się wybitnie ciekawie.
34 kolejki w sezonie to nie za dużo dla czwartoligowców, biorąc pod uwagę ich możliwości organizacyjne, finansowe, a także kadrowe?
To stanowi poważny problem. Kadry większość ekip ma wąskie, dojdą kontuzje, kartki, dużo młodych chłopaków musi godzić treningi, mecze ze szkołą. Takie kluby jak Zdrój Busko, czy Czarni Połaniec posiadają odpowiednie zaplecze, u innych wygląda to zdecydowanie słabiej. Patrząc jednak z perspektywy zawodników, tych lubiących grać w piłkę to większa liczba meczów otwiera dodatkowe szanse. Czasami ktoś kluczowy pauzuje, wskakuje młody chłopak i okazuje się, że drzemie w nim spory potencjał.
Dla ciebie gra w piłkę to hobby czy źródło utrzymania?
Bardziej hobby, bo z piłki na tym poziomie ciężko wyżyć. Z drugiej strony sprawy finansowe w czwartej lidze są poukładane lepiej niż pięć, trzy, dwa lata wstecz. Kiedyś w jednym klubie ligowym w rundzie pojawiała się większa kasa, a gdzie indziej bieda piszczała. Dziś czwartoligowcy są głównie utrzymywani przez samorządy i można mówić o jakiejś stabilizacji. Na finanse też raczej zawodnicy nie mogą narzekać, bo trudno też wymagać, żeby za kopanie piłki na tym szczeblu zarabiać niewiadomo ile. Grając w trzeciej lidze już trzeba mieć strategicznego sponsora, bo pieniądze z gminy nie wystarczą.
Kiedyś wierzyłeś, że możesz w piłce nożnej zaistnieć w wyższych ligach?
Dla mnie szokiem było przejście z klasy A do Naprzodu, do czwartej ligi. Wszystko wydawało mi się takie super, awansowaliśmy do starej trzeciej ligi. Kiedyś miałem też sezon konia w okręgówce, trener wystawiał mnie w Unii Sędziszów w ataku, a ja strzeliłem 24 gole. Generalnie jednak najlepiej czuje się w pomocy, może jako taki fałszywy, podwieszony napastnik, na szpicy się nie widzę, bo nie należę do szybkościowców. Gram gdzie gram i cieszę się piłką, a zastanawianie się nad tym, co by było gdyby mnie nie pochłania.
Ilu zawodników obecnego Partyzanta dałoby sobie radę na wyższym poziomie niż czwartoligowy?
Na pewno kilku. Po Bartku Paprosie, czy Kubie Jaśkiewiczu widać, że proces szkolenia przechodzili w Koronie Kielce. Duże możliwości posiada Bartek Sosiński, a w Partyzancie nie brakuje młodych, utalentowanych chłopaków, ale żeby grać wyżej każdy z nich musi tego bardzo chcieć.
W Turnieju Grudniowym trójek w Kielcach zawodnicy z Partyzanta pokazali się ze znakomitej strony zajmując trzecie miejsce. To dobry prognostyk na wiosnę?
U nas niektórych zawodników przygniótł spadek Partyzanta, ale to już historia. Na trójkach w ekipie Eldorado Bartek Papros czy Kuba Jaśkiewicz pokazali, że stać ich na dużo, technicznie są naprawdę bardzo dobrze wyszkoleni. Jak mówiłem, my mamy ekipę na wyższe lokaty niż dwunasta, tylko w piłce wyników się nie robi gadaniem, lecz postawą na boisku.
Spodziewaliście się, że z Eldorado dojdziecie na podium trójek?
Z pierwszej grupy wyszliśmy fartownie, dzięki remisowi ze Sportingiem, a z Reniferami przecież przegraliśmy. Doszliśmy do pewnych wniosków i zmieniliśmy taktykę co przyniosło rezultaty. Na trójkach kluczowe jest ustawianie się na boisku, przesuwanie w obronie, a jeden zły krok może zburzyć cały plan. Patrząc na to, kto brał udział w Grudniowym, że nawet w OPEN występowali piłkarze ekstraklasy, a Klincz z Jackiem Kiełbem nie dotarł do szesnastki trzeba jednoznacznie stwierdzić, że osiągnęliśmy duży sukces. Lubimy grać ze sobą, rozumiemy się i liczę, że w kolejnej edycji Grudniowego wypadniemy jeszcze lepiej. Tam trzeba grać głową i umieć się dostosowywać do specyfiki, a nam to chyba idzie nieźle. Niedawno wygraliśmy Puchar Radnej Wojdy, zdominowany przez zespoły, które były w najlepszej szesnastce na Grudniowym. Całkiem sympatycznie się gra na kieleckim osiedlu Bocianek.