Lewy na przekór leszczom
32 gole w 32 meczach za kadencji trenera Adama Nawałki, 15 goli w 9 meczach eliminacji MŚ 2018, 8 goli w 5 meczach reprezentacji Polski w roku 2017, 50 trafień w ogóle dla biało-czerwonych barw – liczby Roberta Lewandowskiego robią wrażenie wszędzie, w każdym zakątku kuli ziemskiej, ale nie brakuje takich, którzy szukają dziury w całym. I to w Polsce, bo malkontentów, zawistników i tak zwanych podważaczy czy u nas wciąż nie brakuje.
Robert Lewandowski, piłkarz wybitny, genialny, wspaniały. – Z Robertem na szpicy Niemcy byliby niepokonani – mówi Lothar Matthaeus, legenda światowego futbolu. – To najlepszy napastnik świata – podkreśla Aleksandar Mitrović, serbski gwiazdor Newcastle United. Takich opinii moglibyśmy przytoczyć setki, a najlepszym świadectwem napastnika są liczby. Kiedyś na Lewego narzekano, bo u selekcjonerów Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika nie pokazywał pełni możliwości. Pełni? Nawet jednej trzeciej, ale sytuacja się zmieniła po przejęciu drużyny narodowej przez Adama Nawałkę. On zrozumiał, że Roberta trzeba traktować wyjątkowo, bo to nietuzinkowy piłkarz. U Nawałki Lewy, nasz skarb narodowy poczuł swobodę, selekcjoner dał mu przywództwo w stadzie kadrowiczów i doszło do eksplozji. W eliminacjach Euro 2016 Robert wpadł w trans, to samo czyni w kwalifikacjach MŚ 2018. W tym roku w kadrze nie wpisał się na listę zdobywców goli tylko w Kopenhadze, gdzie Polska przegrała 0:4. Szczury wyszły z nor i zaczęły chrzanić, że wystarczy agresywne krycie i po Lewym. Gówno prawda, po prostu naszej maszynie zdarzył się słabszy występ i tyle. Szybko wrócił na właściwe tory. Pozwolił sobie na krytykę władz Bayernu Monachium, tak, Polak zaatakował wielkich niemieckiego futbolu, zrobiło się trochę szumu, ale Lewego nikt nie zamierzał karać. Kapitan biało-czerwonych pozostaje gwarantem trafień w klubie i reprezentacji, w różnych rozgrywkach. Straszono nas wyjazdem do Armenii, jednak Polacy zagrali świetnie wygrali 6:1 i as popisał się hat-trickiem. Jedna bramka z wolnego bezpośredniego, jedna po pośrednim, jedna z akcji po asyście Kamila Grosickiego, świetna gra, niejako przy okazji pobicie rekordu Włodzimierza Lubańskiego. 50 goli dla kadry Polski nie strzelił nikt, a i tak znaleźli się malkontenci. Niby Robert ostatnio za mało bramek zdobywa z akcji, za mało strzela z dystansu. Kiedyś ci sami wiecznie niezadowoleni smęcili, że Lewy nie potrafi pokonywać bramkarzy z wolnych, ale zamknął usta swoimi wyczynami. Najlepiej jakby takiego malkontenta Robert trafił piłką z bliska w łeb. Byłbym wtedy dumny, tak jak jestem dumny z faktu, że mamy wspaniałego napastnika. Kolejny z krytyków Roberta niedawno powiedział, że po latach jego bramki będą pamiętać może tylko fani Bayernu i Polski. Dodał jeszcze, że kto pamięta Gerda Muellera… Co niektórzy ludzie biorą, do cholery… Najważniejsze, że nasz kochany Lewandowski ma takich leszczy w dupie, albo nawet nie wie o ich istnieniu. Pieprzą, że słabo wypadł na Euro 2012 i 2016… Starał się, harował, zabrakło goli, ale na pewno po raz n-ty zamknie marudom gęby w Rosji. Bo kapitan reprezentacji Polski jeszcze nie pokazał wszystkiego na co go stać. Dla niego nie ma barier do przełamania, tak jak dla malkontentów, którzy marudzą zawsze, bo taka ich natura. Jaromir Kruk / Fot. Wajda Foto