Cichoń cieszy się grą
Rocznik 1978, w dorobku występy w ekstraklasie, reprezentacjach Polski juniorów – Przemysław Cichoń to być może najbardziej rozpoznawalna postać czwartej ligi świętokrzyskiej, jej najlepsza żywa reklama.
Ta runda może być twoją ostatnią w karierze?
Przemysław Cichoń: Nie podchodzę tak, cieszę się grą. Do każdej rundy trzeba się tak samo przygotować, przyłożyć. Zawsze chce się dobrze prezentować i wychodząc na boisko myślę tylko o futbolu.
Teraz to przynajmniej macie w Nowinach porządne boisko. Odczuwacie przemianę na korzyść?
Fajnie, że główne jest naturalne, do tego dochodzi drugie sztuczne. Naturalnemu jeszcze brakuje koloru, ale przyjdzie prawdziwa wiosna i to się zmieni. Nie można narzekać.
Chciałbyś, żeby w tej rundzie błyszczeli w czwartej lidze błyszczeli młodzi piłkarze?
Zawsze się tacy pojawią. W GKS Nowiny są kandydaci do odgrywania wiodących ról, a najwięcej zależy od ich samych, od podejścia, od tego czy potrafią skupić się na piłce, przyłożyć.
W takim razie dlaczego z tą młodzieżą idzie jak po grudzie?
W regionie świętokrzyskim jest biednie, a większość młodych nie radzi sobie z przejściem z juniorów do seniorów. Gubi ich poczucie własnej wielkości, a także liczne pokusy, z którymi sobie nie radzą.
Nie znajdziemy młodych piłkarskich kozaków?
Nie można powiedzieć, że nie posiadamy zdolnej młodzieży. Dobrą pracę wykonuje się w Koronie. Czasami jednak do innego zespołu przyjdzie zawodnik z Korony i wydaje mu się, że dostanie miejsce w składzie bez walki. Tak to nie działa, trzeba powalczyć o swoje, pokazać klasę na treningach. Nic nie ma za darmo, a największa wina leży po stronie zawodników. Trzeba ciężko pracować, żeby zaistnieć. Jak spoczniesz na laurach to giniesz nawet w niższych klasach rozgrywkowych.
Czyli po prostu może młodym brakuje takiego sportowego chciejstwa?
Jak wychodzi się na murawę to człowiek nie powinien się zastanawiać, skąd jest rywal, gdzie grał, tylko skupić na tym by grać jak najlepiej. Jeżeli ktoś podchodzi do sportu tylko przez pryzmat dobrej zabawy to trudniej mu o sukces. Ja zawsze celuje w zwycięstwo i nie jestem uśmiechnięty po porażkach. Gdy ktoś z młodszych zawodników chce posłuchać moich rad jestem do dyspozycji, ale nie zamierzam się wymądrzać.
Pamiętasz z Grudniowego 2017 klęskę Niburskiego VIP w VIP-ach?
Oczywiście, ale my mieliśmy w składzie osoby, które przyjechały się pobawić, a trudno im mieć to za złe. Wypadli kluczowi zawodnicy i cóż, trzeba było grać w takim składzie, a nie innym. Zebraliśmy baty, chyba jednak nie przynieśliśmy wstydu Krzyśkowi Niburskiemu. Pragnąłem się odkuć za to rok później i już w bardzo mocnym składzie Niburski VIP wygrał prestiżową grupę. Zwycięstwo zawsze tak samo cieszy, tym bardziej, że rywalizowaliśmy ze znacznie młodszymi zawodnikami.
Przed Grudniowym 1994 Młode Rekiny miały cel by dokopać starszym kolegom?
Zawsze chciałem wygrywać, a my wtedy na trójkach nie stawialiśmy się w gorszym położeniu, bo mieliśmy po 15, 16 lat. To była super ekipa, prócz przyjaźni łączyły nas sportowe ambicje. Wygraliśmy wtedy Grudniowy, czego nie sposób zapomnieć, a moim młodszym kolegom z GKS Nowiny życzę tego by nie tracili chęci do gry w piłkę, do stawania się lepszymi. Mentalność jest ważna, nie wolno nikogo się bać, ale trzeba też szanować każdego przeciwnika. Podczas swojej przygody z piłką przeżył sporo spektakularnych porażek, nawet upokorzeń, ale jak to mówią uczymy się na błędach. Chęć wygrywania u mnie nie zaniknęła. Rozmawiał Jaromir Kruk / Zdjęcia Krystian Balicki i Radosław Piasecki