Oskar Gwóźdź o Łagowie
19-letni Oskar Gwóźdź zbiera bardzo pochlebne recenzje za występy na prawej obronie w ŁKS Probudex Łagów. Wychowanek Korony chciałby z obecnym zespołem osiągnąć sukces i potem trafić do wyższej ligi niż czwarta.
Jakie nadzieje robisz sobie z ŁKS Probudex Łagów?
Oskar Gwóźdź: Do Łagowa przeniosłem się po ostatnich nieudanych miesiącach w Koronie. Wcześniej trenerzy Michał Gębura i Marek Graba mocno na mnie stawiali, ale chyba nie pasowałem do koncepcji Marka Mierzwy. Tak się często dzieje w piłce nożnej i nie ma co marudzić. Nie interesowały mnie trybuny lub ochłapy w rezerwach Korony, więc skorzystałem z propozycji Ireneusza Pietrzykowskiego, który pół roku wcześniej namawiał mnie na przenosiny do Buska. Wolałem wtedy zostać w Koronie, bo liczyłem, że odegram poważną rolę w zespole CLJ, ale nie wyszło, trudno. Gdy pojawiła się oferta z Łagowa długo się nie zastanawiałem.
Dla wychowanka Korony to nie dyshonor gra na piątym poziomie rozgrywkowym w Łagowie?
W żadnym wypadku. Znam losy wielu wychowanków Korony, nie ma co rozwijać wątku. Każdy wybiera swoją drogę, realizuje się w Łagowie, bardzo solidnej drużynie, a z czwartej ligi też można się wybić, tu można zostać zauważonym.
Co takiego Ireneusz Pietrzykowski widzi w tobie?
Staram się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki w obronie, ale też podłączać do akcji zaczepnych. Wiem czego trener ode mnie wymaga, a ja staram się pracować i rozwijać. Czasu nie tracę, a poprzeczkę stawiam sobie coraz wyżej.
Trener Łagowa preferuje styl kopnij, biegnij?
To jest stereotyp, a ludzie go powtarzają. Trzeba zejść na ziemię i przypomnieć sobie, że mowa jest o klubie czwartej ligi, czyli piątego szczebla, gdzie raczej wirtuozów się nie znajdzie. Jak na świętokrzyskie warunki mamy fajną ekipę, z zawodnikami kreatywnymi, a taktykę dostosowujemy też do rywali. Nie raz skupiają się na defensywie, wiedzą ile zależy u nas od Marcina Kołodziejczyka. Jak to w piłce – jeden trener coś wymyśli, to drugi szuka innego rozwiązania. Z każdym rywalem gra się inaczej, powtórzę też banał, że każde spotkanie jest inne, a i tak zawsze chodzi o to by strzelić więcej goli niż konkurent.
Jak się czułeś po 0:4 z Koroną II w Kielcach?
Cios był dotkliwy, nie wiem, co było gorsze – gra niż wynik. Wyszliśmy ospali, brakowało doskoku do koroniarzy, i tak dalej, aż wstyd o tym mówić…
Kibice zastanawiali się dlaczego przegraliście bez walki. No właśnie, dlaczego?
Nastawienie było odpowiednie, niestety szybko padła bramka dla Korony II. Mecz nam totalnie nie wyszedł, nie szukam usprawiedliwienia, ale to spotkanie na pewno czegoś nas nauczyło.
W przerwie prezes ŁKS wszedł do waszej szatni. Pomogło?
Prezes przekazał nam jak to wyglądało z perspektywy trybun, że graliśmy bojaźliwie, i tak dalej. Wiemy, że kibice byli sfrustrowani, ale wszędzie wymagają dobrej gry i wyników od piłkarzy. A naszej drużyny nie można oceniać przez pryzmat jednego meczu z Koroną II, a to była nasza jedyna porażka w rundzie.
Da się dobrze grać na sztucznej nawierzchni w Łagowie?
Jak na czwartą ligę to boisko ŁKS Probudex jest lepsze od wielu placów naturalnych. Każdy kto gra w tym klubie nie może narzekać na kwestie finansowe, organizacyjne, są ambicje sportowe, co mi szczególnie odpowiada. W tym sezonie chcemy zająć jak najwyższą lokatę w czwartej lidze, a potem? Zobaczymy. W piłce wszystko się szybko zmienia.
Zaskoczył cię triumf Korony w Centralnej Lidze Juniorów?
Przed sezonem nikt na Koronę nie stawiał, ale to bardzo silny zespół, a kilku chłopaków może zrobić ciekawe kariery. Tabela mówi sama za siebie, moi koledzy zmiażdżyli konkurencję. Dali przykład innym, że warto walczyć o ambitne cele i robić wszystko, by je realizować.