Kołtoń o Juventusie
Roman Kołtoń, dziennikarz Polsatu uwielbia odwiedzać Juventus Stadium. W polskim meczu Stara Dama z Wojciechem Szczęsnym pokonała Lokomotiv Moskwa z Grzegorzem Krychowiakiem 2:1.
Jakie wrażenia po Juventus – Lokomotiv?
Roman Kołtoń: Mnie takie mecze napędzają, nakręcają. Patrzę przez pryzmat Polaków, a od dziecka kibicowałem zagranicznym klubom, w których występowali nasi rodacy. Do takich starć często nie dochodziło, szczególnie na szczeblu Ligi Mistrzów. Wojtek uniknął najgorszego, bo nie musiał wyciągać piłki z siatki po strzale Grześka Krychowiaka.
Krychowiak nie był zadowolony ze swojej gry?
Nie był, ale trochę mnie to dziwi. Powiedział, że grał słabo, ale wypadł przyzwoicie. Źle się czuł po chorobie pod względem fizycznym i to musiało się odbić na formie. Brakowało mu powera, nie można go jednak oceniać negatywnie.
Mecze na Juventus Stadium to futbolowe uczty?
Wiele razy tu nie byłem, lecz przy okazji każdej wizyty przekonuje się, że ten obiekt, ten klub mają coś w sobie. Kiedyś na derbach siedziałem z małżonką Kamila Glika i moją żoną Kasią i oglądaliśmy niesamowite widowisko. Lata będę pamiętał zwycięskiego gola Andrea Pirlo w doliczonym czasie. Uderzył z powietrza, a piłkarze Torino z Glikiem na czele umarli w butach. Byłem tu także na boju Starej Damy z Atletico Madryt. Z Marcinem Feddkiem komentowaliśmy hat-tricka Cristiano Ronaldo. Kibice skandowali Cris-Tiano, niesamowite. Kolejny wieczór też był wspaniały, a Lokomotiv postawił się mistrzom Italii. W drugiej połowie spektakl odstawił Paulo Dybala, gość mający polskie korzenie. To fantastyczny piłkarz, ale takich ma Juve. Życzę Starej Damie, by zrobiła wynik w Lidze Mistrzów. Wynik dla nich? Każdy wie, co pragną osiągnąć.
Juve to korporacja, ale nie taka typowa?
To klub z fajną atmosferą, gdzie swobodnie czują się dziennikarze, kibice. Podoba mi się włoska i hiszpańska kultura futbolu, gdzie rozmawia się normalnie, spiera argumentami, bez zacietrzewienia. Rozmawiał w Turynie Jaromir Kruk / Fot. WajdaFoto