Tak jak Nocoń
Dominik Rusiecki nie ukrywa, że chciałby zagrać w ekstraklasie, tak jak pochodzący z jego Łagowa nieżyjący już Benedykt Nocoń. 8 kwietnia skończył dopiero 19 lat, a urodziny obchodzi tego samego dnia co Grzegorz Lato i Piotr Świerczewski.
Jak znosisz przerwę w rozgrywkach spowodowaną epidemią koronawirusa?
Dominik Rusiecki: Trenuje indywidualnie, w domu mam taką minisiłownię, próbuje zajęć z piłką na podwórku. To nie zastąpi normalnych treningów, więc czekam cierpliwie na powrót do normalności. Wierzę, że dokończymy sezon 2019/20 i utrzymamy pierwsze miejsce w tabeli czwartej ligi świętokrzyskiej.
A gdyby nie udało się dograć sezonu to powinniście awansować?
Pokazaliśmy swoją siłę w rundzie jesiennej, dobrze zaczęliśmy rewanże. Po wygranej z Lubrzanką Kajetanów 2:0 chyba nikt nie brał pod uwagę tego, że sytuacja potoczy się w takim kierunku. Moim zdaniem w razie niedogrania zasługujemy na awans, ale podkreślam, że liczę, że będzie nam dane grać do ostatniej kolejki.
Teraz jesteście chyba silniejsi niż jesienią?
Wzmocnili nas wartościowi zawodnicy, zostaliśmy bardzo dobrze przygotowani do rewanżów w czwartej lidze i… czekamy na powrót ligi.
Uważasz, że na przestrzeni roku poczyniłeś sportowe postępy?
Myślę, że poszedłem do przodu. Rozwinąłem się na pewno pod okiem trenera Ireneusza Pietrzykowskiego, jestem mocniejszy psychicznie. Wiele dają mi też zajęcia z Danielem Łebkiem. Kiedyś bardziej holowałem piłkę, teraz staram się grać szybciej, na dwa kontakty, wiem o co chodzi w futbolu. Owszem, dużo jest do poprawienia, ale mam szczęście do szkoleniowców. Dużo zawdzięczam także trenerowi Pawłowi Jaworkowi, który wprowadzał mnie do seniorskiego futbolu i dawał wiele cennych wskazówek. Oby trenerzy byli kiedyś ze mnie dumni, bo celuję w grę w ekstraklasie. Nawet z Łagowa można się tam wybić, co pokazał przykład świętej pamięci Benedykta Noconia. On przetarł szlak, bo grał w ekstraklasie. W Koronie już pograł tam trochę mój dobry kolega, Dawid Lisowski, a ja, cóż, mierzę wysoko. Cieszę się, że mogę się realizować w tak dobrze zorganizowanym klubie jak ŁKS Probudex Łagów. Tutaj możemy się skupiać na futbolu.
Nie obawiasz się, że po koronawirusie nie będzie do czego wracać?
Na pewno coś się zmieni, pewnie też w kwestiach finansowych. ŁKS sobie poradzi, bo jest ważny dla lokalnego środowiska, a prezes Marek Brudek wykonuje kawał znakomitej roboty. To człowiek, który umie wyjść z najtrudniejszych opresji, a jest mocno związany z klubem. Powtarzam, czekam na powrót piłkarzy na boiska. Im wcześniej tym lepiej, lecz sezon 2019/20 możemy spokojnie dogrywać nawet do sierpnia.
A co z twoją maturą?
Też czekam na kolejne decyzje. Uczęszczam na profil z matematyką, angielskim i geografią w Liceum Ściegiennego i nie mam żadnych problemów z nauką. Poziom jest niezły, ale nie odstaje. Wiem, że edukacji nie można zaniedbywać i jestem przygotowany na różne ewentualności.
Nie podpadłeś jeszcze kibicom ŁKS Łagów?
Nie, bo chyba mnie lubią. Przychodzili na mecze juniorów, strzelałem gole, czułem ich wsparcie. Tak samo jest w seniorach, więc staram się spełniać oczekiwania. Cieszę się, że mamy kibiców, gramy dla nich i chcemy im dawać jak najwięcej radości. Łagów zasługuje na miejsce w lidze wyższej niż czwarta, a ja dzięki ewentualnemu awansowi miałbym świetne warunki do dalszego rozwoju. Uwielbiam Cristiano Ronaldo, za to jak systematycznie pracuje, jaki ma upór, jak długo utrzymuje się na szczytach światowego futbolu.
Masz jakiś wzorzec ze swojej pozycji?
Z środkowych pomocników najbardziej ceniłem Andresa Iniestę, genialnego Hiszpana, bohatera finału mundialu z 2010 roku, legendę Barcelony. On był niepodrabialny, ale warto oglądać nawet jego starsze mecze i obserwować. Jak mówiłem wysoko mierzę, nie zadowalam się byle czym.
Czyli nie ma mowy o tym, byś się obijał na treningach u Ireneusza Pietrzykowskiego?
Nie, a przecież trenuje dla siebie, po co miałbym więc oszukiwać. Każde zajęcia, mecze są ważne, staram się nie marnować czasu.
Jak oceniasz swój debiut w Grudniowym?
Byliśmy gospodarzami kategorii młodzieżowej trójek i na swojej hali potrzebowaliśmy dwa, trzy spotkania by połapać się o co chodzi. Teraz już wiem, a na trójkach gra jest szybka, trzeba być non stop czujnym. Kategorię wygrali chłopaki z Korony, którzy w całym turnieju zajęli wysokie, czwarte miejsce. Dlaczego nie możemy pójść w ich ślady następnym razem? /JKM/