Widowisko w Morawicy
Szkoda, że tego nie mogli oglądać kibice. W Morawicy po świetnym jak na czwartoligowe warunki widowisku miejscowa Moravia Anna-Bud zremisowała z Czarnymi Połaniec 1:1.
Obie drużyny nie zamierzały czekać, tylko od początku dążyły do zdobywania goli. Bardzo dobrze wyglądali boczni obrońcy, którzy sporo biegali i angażowali się w ofensywie. Bartek Wysocki pomylił się tylko raz, kiedy sprokurował rzut karny dla gości, a tak to interweniował bez zarzutów. Na drugiej stronie u gospodarzy hasał Maciej Woś, niedoceniany niesłusznie gracz. Niektóre zagrywki miał z hali, co pomagało, a wyszkolenia technicznego na pewno nie może się powstydzić. W Czarnych winę przy straconym golu ponosi Paweł Bażant, ale potem się rehabilitował. Chłopak nadaje się na wyższe ligi, czyta gra, niby jest lewym obrońcą, a wchodzi w luki, wolne strefy, wygrywa jeden na jeden. Na poczynania tego piłkarza (nie wahamy się użyć takiego określenia) patrzy się z przyjemnością. Czarni stawiają na nowoczesny futbol, wystarczy przyjrzeć się poruszaniu nominalnych defensywnych pomocników, a także środkowych obrońców. Maciej Witek i Filip Krępa mają dużo do zaoferowania z przodu. W Moravii stoperzy też pokazali klasę. Bartek Młynarczyk zaliczył profesorskie zawody, Mateusz Zawadzki także. Mateusza trudno było powstrzymać, gdy atakował, a nie bał się podejmować ryzyka. Miał go kto zabezpieczać. Karol Gilewski jeszcze parę dni wcześniej zdobywał gole jak Alberto Gilardino, w hicie z Czarnymi przeobraził się w Claude Makelele. Jak słynny Francuz wyłuskiwał piłkę rywalom i toczył ciekawe boje z parą Kacper Wątróbski – Konrad Misztal. Jakości Czarnym nie brakuje w środkowej strefie, widać, że ta drużyna umie reagować na boiskowe wydarzenia. By zaskoczyć Moravię cofał się Adrian Gębalski, też grajek z klasą i zgrywał, często głową futbolówkę na flanki. Damian Bawor i Piotr Ferenc szli jak przecinaki, bez kompleksów i gospodarze zagrażali gospodarzom. Czarni dołożyli jeszcze niebezpieczne auty, więc obrona i golkiper Moravii musieli zachować czujność. Piotr Kubicki niczym Anglik Gordon Banks w latach 60-tych i 70-tych pokazał w 66 minucie fenomenalną paradę po główce Gębalskiego. Wtedy był już wynik 1:1. Przy golu na 1:0 Kamila Miszczyka asystował najlepszy na placu Jakub Rabiej. Ten chłopak pięknie się rozwija, technicznie jest przygotowany do poważniejszej piłki. Dokłada do tego przegląd pola, swobodę, a lubi być nieszablonowy. Jeśli popracuje nad sobą na maksa może coś z niego być, sam jednak musi bardzo chcieć, nie iść w kierunku znajomych błyszczących na twitterach, tik-tokach, innych gównach i lansujących się po galeriach i sklepach spożywczych. Wierzymy, że Kuba jest w stanie zajść daleko. Ambitne plany ma klub z Morawicy, który rozwija się na każdej płaszczyźnie. Niedawno do grona wspierających projekt dołączyła Kopalnia Wola Morawicka. Kolejny strategiczny sponsor klubu zaangażował się nie tylko w drużynę seniorską, ale i akademię zajmującą się szkoleniem młodzieży. Kopalnia Wola Morawicka powstała 40 lat temu i uchodzi za potentata w swojej branży. Pojawienie się jej przy futbolowej inicjatywie Moravia Anna-Bud to dobry zwiastun. Takie spotkania jak z Czarnymi pokazują, że została wybrana odpowiednia droga. Fundamenty zbudował Krzysztof Dziubel, teraz dzieło kontynuuje Maciej Śmiech. /JKM/ Fot. Kamil Bielaszewski
Liczby
51 – procent posiadania piłki w meczu Czarnych, 49 Moravii
5 – medalistów Turnieju Grudniowego wyszło w pierwszej 11 Moravii na Czarnych
4 – tyle rogów wykonywały oba zespoły
3 – strzały celne Moravii, 5 Czarnych
4 liga (5 poziom)
25.04.2021, niedziela
Moravia Anna-Bud – Czarni Połaniec 1:1 (1:0)
Kamil Miszczyk 13 – Kamil Hul 55 karny.
Moravia: P. Kubicki – B. Wysocki, Mateusz Zawadzki, B. Młynarczyk, Woś (85 Garbala) – Gilewski, Rabiej – Miszczyk (69 Durlik), Pryjmak, W. Młynarczyk (75 Terech) – M. Rybus (75 Terech).
Czarni: Saracen – Smoleń, Krępa, Witek, Bażant – Misztal, Wątróbski – Ferenc, Hul (82 Meszek), Bawor (68 Dziedzic) – Gębalski.
Żółte kartki: Pryjmak – Smoleń, Bawor, Bażant.
Sędziowali: Marek Śliwa + Piotr Pytlos, Radosław Chrapkiewicz.