Stracona szansa Rakowa

Już od 6 minuty Raków grał z przewagą zawodnika, ale w finale Pucharu Polski do końca dogrywki nie potrafił przełamać defensywy Legii Warszawa. Pretensje Marek Papszun i jego podopieczni mogą mieć tylko do siebie.
Raków przegrał finał na Stadionie Narodowym dopiero w karnych, ale nie miał prawa do nich dopuścić. Zawiodła skuteczność, wykończenie, wykazał się też golkiper Legii – Kacper Tobiasz. Nie ma się co jednak oszukiwać – zespół z Częstochowy nie posiada klasycznej dziewiątki na poziomie jakim potrzebuje. W finale w niektórych akcjach Rakowowi brakowało także cierpliwości i zimnej krwi.
Sukcesy Rakowa wiążą się z osobą Papszuna. Charyzmatyczny trener poukładał legię cudzoziemską po swojemu, bazując na przygotowaniu taktycznym i motorycznym. Nie ma tu gwiazd na miarę europejską, do sprzedania na pniu za kilkanaście milionów euro. Nikt nie zrobił różnicy w finale, nie pomógł też jedyny Polak z wyjściowej 11 – Kacper Trelowski.
W kuluarach Narodowego słychać było o zaciskaniu pasa w Rakowie po odejściu Papszuna. Częstochowa nie doczekała się godnego stadionu, co jest kompromitacją władz miasta, ale one się pewnie tym nie przejmują. Szkoda, bo można odnieść wrażenie, że marnuje się szansę na zrobienie czegoś wielkiego, żal nie skorzystać z okazji gdy zdobywa się mistrzostwo Polski. Pucharu trzeci raz z kolei nie udało się wygrać, ale i tak Raków zalicza kapitalny sezon. Co będzie dalej? Tego nie wie nikt. Z Warszawy Ewa Wodyńska