Smartfony na bok
Zaczynał w Błękitnych Kielce, kończył w Czarnovii Kielce. Michał Żyła pobronił ponad 20 lat, przeżywał lepsze i gorsze chwile, ale chyba najbardziej spektakularny występ zaliczył w barwach Wiernej Małogoszcz z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski.
Pamiętasz swój ostatni mecz na dużym boisku?
Michał Żyła: W klasie B w Czarnovii. Kończyłem oficjalnie już wcześniej w Lubrzance, ale Wojtek Jagodziński namówił mnie na Czarnovię. U siebie grało się na fajnym boisku, a ja starałem się coś pomóc trenerowi Arturowi Jagodzińskiemu. Mam nadzieję, że był zadowolony. Przez całą przygodę z piłką poznałem wielu wspaniałych ludzi. Oczywiście pewnie moje losy mogły się potoczyć inaczej, lecz z różnych względów zostałem w regionie świętokrzyskim. Ktoś mnie może zapamięta, choćby kibice Wiernej Małogoszcz. Najwięcej satysfakcji dał mi mecz z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski we wrześniu 2005 roku, gdy obroniłem rzut karny Andrzeja Szczypkowskiego. Lubinian prowadził Franciszek Smuda, po remisie na Wiernej 1:1 w rewanżu ograli nas 3:0, a dwa gole strzelił Dawid Plizga. W Zagłębiu grał wtedy jeszcze Wojciech Łobodziński, Maciej Iwański, Paweł Strąk. Wierna miała Rafała Grzyba, najlepszego zawodnika z jakim grałem w jednej drużynie, który został legendą Jagielloniii Białystok.
Nie żal ci Lubrzanki, która zniknęła z piłkarskiej mapy regionu?
Boisko zarosło, wszystko rozkradziono, szkoda Zenka Foksa, bo tyle poświęcił dla klubu. Zabrakło mu wsparcia, dobrej woli kogoś. Lubrzanka zrobiła wiele dla świętokrzyskiej piłki, wielu chłopaków wypromowała, choćby Damiana Kopycińskiego, specjalistę od niecodziennych goli. Kopytko momentami w Lubrzance pokazywał ile nauczył się wcześniej od Dominika Bętkowskiego, magika z kieleckiego osiedla Bocianek. W zespole Lubrzanki zaliczyłem parę ekstra meczów, w Łagowie złapałem rzut karny Kuby Stachury i pokazałem sektorowi tamtejszych fanatyków swoje nazwisko na koszulce. Cisnęli mnie strasznie, ale tym samym mobilizowali. Fani z Łagowa nie mają litości, dają prawdziwą szkołę życia rywalom, swoim, sędziom, ale trzeba się na to uodpornić. Szanuje ten klub i pracę prezesa Marka Brudka, który zrobił wspaniałe wyniki, ale napotyka wciąż na różne przeszkody, też wynikające z zawiści. Nie jest łatwo tworzyć futbol w województwie świętokrzyskim.
W jakim klubie, w którym grałeś byli najlepsi kibice?
Granat, Wierna, Orlicz miały oddanych fanów, w Lubrzance zawsze było wesoło, a pamiętam jak widownia ożywała, gdy gole zdobywał Damian Kopyciński. Na jego mecze przyjeżdżali też kibice z Kielc, gość zresztą jest do dziś uwielbiany. Dużo ludzi wspierało również Michała Brachę, a on mógłby jeszcze pykać w czwartej lidze. Słyszałem, że postrzelał trochę w trójkach w GOSIR Zagnańsk.
Kto ze znanych tobie lepiej stąd golkiperów miał największy potencjał?
W Błękitnych uczyłem się fachu od Wojtka Styczyńskiego, Mirek Maj, Marek Sroka, Tomek Palka też byli dobrzy. Szkoda, że ich najlepszy czas przypadł gdy brakowało menedżerów. Teraz łatwiej się wybić nie tylko bramkarzom, ale generalnie młodym brakuje charakterów. Myśmy po treningach chodzili grać w piłkę na asfalcie, hali, gdzie się dało. Nie było sztucznych nawierzchni, podgrzewanych boisk, za to nie brakowało chęci, ambicji, zawziętości. Teraz większości brakuje, ale tak bywa jak się jest wożonym przez rodziców samochodami na zajęcia od najmłodszych lat. Takie czasy, cenię osoby próbujące z tym walczyć.
Nie chcesz się realizować w piłce nożnej jako trener?
Papiery mam zrobione, w Ćmińsku zajmowałem się grupami młodzieżowymi, pracowałem w akademii Champions u Mateusza Jończyka, w PAS Skarżysko u Andrzeja Plucnera. Ciężko mi to było pogodzić ze sprawami zawodowymi spoza futbolu, brakowało czasu. Staram się skupiać na moich dwóch damach – Julii Żyle i Monice Jasińskiej.
Jaką masz radę dla młodych bramkarzy?
Trenować, trenować, trenować, odstawcie smartfony na bok i mniej czasu spędzajcie w mediach społecznościowych. Tik tok i instagram nie nauczy cię jak bronić. /JKM/